Forum www.johnympl.fora.pl Strona Główna www.johnympl.fora.pl
forum bez podziałów
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Złoto? jakie złoto? czy jeszzce jest?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.johnympl.fora.pl Strona Główna -> Bankowość, Finanse, Kryzys
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
johnympl
Administrator


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 7:50, 12 Lut 2010    Temat postu: Złoto? jakie złoto? czy jeszzce jest?

[link widoczny dla zalogowanych]



2010-02-12 00:20
Złoto, euro i gangsterzy

Dr Chris Martenson
euro, kryzys, metale szlachetne, Unia Europejska, unia walutowa

Copyright by PAP
Na świecie dojdzie do przełomu. Zdaję sobie sprawę, że wielu analityków od miesięcy wieszczy coś takiego, ale w sytuacji, kiedy w Europie mamy zamęt, w Kongresie USA mamy zamęt, nad Zatoką Perską mamy zamęt, zaostrza się wojna handlowa między USA i Chinami i wreszcie coraz więcej ludzi uświadamia sobie, że amerykański Departament Skarbu w gruncie rzeczy stał się drukarnią pieniędzy, w końcu coś musi trzasnąć. O czym najwyraźniej wiedzą ludzie, którzy zabierają złoto z londyńskich sejfów - pisze ekonomista, dr Chris Martenson.
Obecne ekonomiczne szaleństwo: pompowanie deficytów, jak zawsze skończy się płaczem. Inflacja rujnuje gospodarki, a przy okazji życie wielu ludzi. Na tym polega problem z kreacją pieniądza: znajduje ona odbicie w cenach, które są coraz wyższe.

Skoro podaż pieniądza w USA wzrosła o prawie 12 proc. w czwartym kwartale 2009 r., należy sądzić, że podniosła się również cena złota. I tak właśnie było (punkt początkowy i końcowy wybrałem sobie arbitralnie, a tym sposobem można udowodnić każdą tezę, ale mniejsza z tym).

Eksperci od cennego kruszcu zwracają uwagę, że we wrześniu 1929 r. maksymalny poziom indeksu Dow Jones wyniósł 381, a dzisiaj kręci się koło 11 500, co oznacza trzydziestokrotny wzrost w ciągu 77 lat. Nieźle, co? Ale indeks mierzony w złocie lokuje się mniej więcej tam, gdzie był w 1929 r.!

Jeśli ktoś jest zainteresowany konkretnymi danymi, to cytuję: „3 września 1929 r. trzeba było 18,5 uncji złota, żeby kupić Dow, a 10 maja 2006 r. trochę mniej, bo 16,5 uncji”. A zatem złoto zyskało nieco więcej. „Jak by to ujął dr Gold, za jednego dolara nie kupimy tyle, co w 1929 r., ale za uncję złota (wtedy ok. 20 USD, dzisiaj ok. 650) jak najbardziej!”

Na tym polega nieprzemijająca uroda złota: przez całe ubiegłe stulecie, a nawet tysiąclecie, zachowało swoją moc nabywczą, podczas gdy dolar, słynny amerykański dolar – pożądany przez cały świat „zielony” – w zaledwie 94 lata stracił około 97 proc. swojej mocy nabywczej i już nigdy jej nie odzyska! A 30 proc. tej obniżki przypada na ostatnich kilka lat.

Trzeba jednak pamiętać, że na rynku złota nie ma korelacji między ceną opcji (papierową) i ceną sztabek (fizyczną). Różnica między tymi cenami robi się coraz większa, co oznacza wielką presję na rynek złota. Bo fizycznego złota jest znacznie mniej niż zleceń na jego zakup.

Jak informuje pewne wiarygodne źródło z londyńskimi koneksjami i osobistymi doświadczeniami z tego rynku, Londyn może niedługo wywiesić tablicę z napisem „koniec zabawy”. Bo jak długo poważna giełda metali może sprzedawać opcje, mając w swoich podziemnych sejfach śladowe ilości złota? Rynek papierowego złota i rynek sztabek w praktyce oddzieliły się od siebie, co oznacza, że fizyczne złoto już się prawie nie pojawia w londyńskich transakcjach. Brak złota w Londynie wymaga stosowania różnych dziwnych technik. Na przykład kupującym proponuje się premię w wysokości 25 proc. transakcji za fakt, że nie będą mieli możliwości dotknąć błyszczącego kruszcu.

Pewien londyński makler z rynku złota mówi: „Dzieje się znacznie więcej, niż widać gołym okiem. Rynek papierowych metali szlachetnych i rynek fizycznych metali szlachetnych de facto odłączyły się od siebie i działają w równoległych wszechświatach. Sztabki znikają z sejfów bankowych z niewiarygodną prędkością”.

Rzeczywista cena złota niedługo może być nieznana, co byłoby niezwykle pozytywne. Spodziewajmy się takich wymownych wydarzeń, jak bankructwa, pozwy sądowe i aresztowania, ponieważ rozpad dawnego porządku wywołuje interesujące reakcje. Na przykład na giełdzie metali w Londynie (LBMA) i w Stanach Zjednoczonych (COMEC) pojawia się mnóstwo transakcji na „gołą” krótką sprzedaż złota (makler obraca wirtualnymi walorami, których nie posiada), mające na celu obniżenie ceny tego kruszcu.

Na świecie dojdzie do przełomowego wydarzenia. Zdaję sobie sprawę, że wielu analityków od miesięcy wieszczy coś takiego, ale w sytuacji, kiedy w Europie mamy zamęt, w Kongresie USA mamy zamęt, nad Zatoką Perską mamy zamęt, zaostrza się wojna handlowa między USA i Chinami i wreszcie coraz więcej ludzi uświadamia sobie, że amerykański Departament Skarbu w gruncie rzeczy stał się drukarnią pieniędzy, w końcu coś musi trzasnąć, o czym najwyraźniej wiedzą ludzie, którzy zabierają złoto z londyńskich sejfów. Ale wspomniane przełomowe wydarzenie wcale nie musi mieć związku z wymienionymi obszarami napięć, tylko z rynkiem kredytowym, rynkiem złota czy rynkiem walutowym.

Londyn wzięty na muszkę

W sierpniu 2009 roku do Brukseli przyjechał autobus pełen byłych wysokich urzędników amerykańskiego Departamentu Skarbu i firm z Wall Street. Sami oddali się w ręce organów ścigania, aby uniknąć postępowań karnych, które im groziły. Przywieźli ze sobą materiały dowodowe, dokumenty, e-maile, zeznania, całe pudła CD i mnóstwo innych rzeczy. Dostali azyl w zamian za przekazanie urzędowych danych. Brukselski wydział ścigania przestępstw finansowych analizuje te materiały. Wszystko wskazuje na to, że brukselski oddział Interpolu podjął strategiczną decyzję: ich celem jest Londyn, ponieważ tam koncentrują się rozmaite szwindle występujące w systemie finansowym, a brak złota jest ich najbardziej jaskrawym przykładem. Londyn to najsłabsze ogniwo piramidy finansowej, powszechnie zwanej globalnym systemem monetarnym, którego filarami są między innymi dolar i obligacje amerykańskiego skarbu państwa.

Do innego ważnego wydarzenia doszło w grudniu ubiegłego roku. Pewna izba rozrachunkowa posiadała list intencyjny na dostarczenie londyńskiej giełdzie metali 250 ton złota kruszcowego. Realizację kontraktu zatrzymano. Sposób, w jaki tego dokonano, to osobna historia, ale ponieważ są to informacje niepotwierdzone, nie będę ich tutaj powtarzał. Istotne jest to, że londyńskich bankierów odcięto od ważnego źródła złota. Jednocześnie wielu miliarderów złożyło wnioski o wydanie im zdeponowanego w bankach złota. Kiedy domagałem się szczegółów, moje źródła mówiły mi, że są to osoby pochodzące z Chin. W ostatnich tygodniach dołączyli do nich inni, z Europy Środkowej, a zwłaszcza ze Szwajcarii. A zatem drenowanemu ze złota Londynowi uniemożliwia się uzupełnienie jego zapasów. Szykuje się zapaść i katastrofy są nieuniknione.

Złoto odgrywa ważną rolę, ponieważ podtrzymuje kurs dolara, mimo że parytet złota został dawno zlikwidowany. Obecnie można mówić o faktycznym parytecie naftowym, ale jego dni również są policzone. Jeśli wsłuchamy się w oświadczenie Arabii Saudyjskiej z maja 2009 r., któremu po cichu lub głośno przyklasnęły Rosja, Chiny, Japonia i Niemcy, to dojdziemy do wniosku, że transakcje w handlu ropą za jakiś czas przestaną być rozliczane w dolarach.

Paradoks nieelastyczności

Rynek złota jest nietypowy, jeśli chodzi o relacje między podażą i popytem. Z moich prowadzonych od 2005 r. analiz wynika, że mamy tutaj do czynienia z nieelastycznością po stronie podaży. Cztery lata temu prognozowałem, że mimo wzrostu ceny złota przemysł wydobywczy będzie dostarczał mniej tego kruszcu. Prognoza ta okazała się trafna. Nowe złoża znajdują się coraz głębiej, są coraz mniejsze i coraz trudniej dostępne, co oznacza wzrost kosztów wydobycia. Ale występują tutaj również inne, paradoksalne czynniki. Na przykład obłąkani marksiści, którzy rządzą dzisiaj gospodarką Południowej Afryki, podnieśli firmom górniczym podatki do takiego poziomu, że eksploatacja wielu złóż stała się nieopłacalna i mimo wzrostu cen złota światowy lider tej branży produkuje go mniej. Górnictwo złota przeżywa schyłek. Bardzo bogate złoża już dawno się wyczerpały.

Ceny się rozjadą

Zbliża się załamanie rynku, w związku z czym ceny złota pójdą różnymi drogami: złoto papierowe (opcje) stanieje, a kruszec mocno zdrożeje. Różnica najpierw będzie się powiększała stopniowo, a potem wystrzeli do góry, by osiągnąć absurdalny poziom. A wtedy nad rynkiem złota zapadną ciemności.

Czynniki, które doprowadzą do rozejścia się cen, przybierają na sile. Zaostrzono procedury biurokratyczne związane z dostawami złota. Trzeba przedstawić różne certyfikaty, stosy danych, pieczątki i tak dalej. Przed jesienią 2009 r. nikt o takich procedurach nie słyszał. Ich wprowadzenie wynika z faktu, że kupujący nie mają zaufania do jakości kruszcu, zwłaszcza że krążą historie o tym, jak ktoś próbował sprzedać dno londyńskiej beczki ze złota sprzed 80 lat albo sztabkę pozłacanego wolframu. Moje źródła mi mówią, że prowadzone jest dochodzenie w sprawie zakrojonego na szeroką skalę procederu sprzedaży wolframu jako złota. Uczestnicy rynku boją się udzielać śledczym informacji, ponieważ grozi im śmierć.

Spodziewam się, że kiedy dojdzie do załamania rynku, kilka ważnych ośrodków handlu złotem opublikuje rzeczywiste ceny swoich transakcji bez podawania nazwisk. Ceny te będą się między sobą trochę różniły. Nawet dzisiaj cena złota w transakcjach spotowych w Hongkongu różni się od londyńskiej o 10-20 USD na uncji. To jest standard, który odzwierciedla różnice w relacjach między podażą i popytem. Ale w nieodległej przyszłości kilka najważniejszych ośrodków ogłosi swoje prawdziwe ceny, które będą uśrednione, co pozwoli po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat ustalić prawdziwą cenę złota. Ten dzień jest bliski i ci, którzy uparcie trzymają fizyczny kruszec, nie ulegając naciskom, nie wierząc w oszukane ceny papierowe, zostaną nagrodzeni.

Wszyscy poza ekspertami już wiedzą, że niewypłacalność Grecji, Hiszpanii, Włoch i Portugalii jest gwarantowana. Unia balansuje na linie, udając, że uratuje świat przed kryzysem. Tak naprawdę chcą niewypłacalności tych krajów, a następnie usunięcia ich z unii walutowej. Eksperyment z euro zwłaszcza dla Niemiec okazał się niewypałem, od dziesięciu lat co roku pochłania 400 mld USD oszczędności. W sumie daje to 10 bln USD. Nic zatem dziwnego, że Niemcy chcą się całkowicie pozbyć południowoeuropejskiego pasa darmozjadów. Euro będzie traciło na wartości dopóty, dopóki wspomniane kraje nie zostaną wydalone ze strefy euro i dopóki nie będzie wiadomo, jaka struktura wyłoni się z tego zamieszania. Europejskie twarde jądro, z Niemcami i krajami Beneluksu, stoi na mocnych fundamentach gospodarczych, co wkrótce wyjdzie na jaw. Europejscy politycy korzystają na dewaluacji euro, która ułatwia wykorzystanie eksportu jako motoru ożywienia.

Euro weszło na ścieżkę śmierci i zmartwychwstania: euro szerokie zostanie zastąpione euro jądrowym. Nowa waluta będzie przypominała markę niemiecką, a jej wskrzeszenie skłoni również inne kraje do powrotu do swojej waluty narodowej. Tyle że nowa Deutsche Mark będzie mocna, a kurs tamtych walut spadnie o 25-40 proc. w stosunku do pierwotnego. Jeśli (albo zanim) Niemcy nie przedstawią solidnego planu odchudzenia strefy euro, amerykański dolar będzie korzystał na słabości wspólnej europejskiej waluty. Euro ucierpiało w swojej roli drugiej światowej waluty rezerwowej, nie było jednak pomyślane pod tym kątem.

Na rynku walutowym panuje zamęt. Ludzie wyraźnie rzucili się na dolara – osobliwy ciąg dalszy tańca śmierci nad dolarem z ubiegłego roku. Chaos w strefie euro grozi tym, że przykryty zostanie marnotrawny kurs rządu USA na zwiększenie wydatków budżetowych. Fannie Mae i AIG okazały się istnymi studniami bez dna, a budżet wojskowy rośnie ponad wszelką miarę i poza wszelką kontrolą. Stan amerykańskiego państwa, bankowości, mieszkalnictwa i gospodarki wskazuje, że czeka nas długi okres mizerii i prognoza 4-procentowego wzrostu PKB powinna była wzbudzić gromki śmiech. Bez obniżki kursu dolara i cen domów ożywienie gospodarcze jest praktycznie niemożliwe.

Tendencje na rynku złota zależą od tego, co się stanie ze strefą euro i z buntem w amerykańskim Kongresie przeciwko planom budżetowym Obamy. Na razie wiadomo na pewno, że – jak już wspomniałem – rynek złota papierowego i kruszcowego oddzieliły się od siebie. Złoto weszło w tę samą strefę niepewności, w jakiej znajduje się dolar i euro. Jaka jest wartość euro, skoro dwa, trzy, cztery kraje mogą nagle przestać go używać, powracając do drachmy, pesety czy lira, czemu będzie towarzyszyła dewaluacja? Złoto skorzysta na tym chaosie, dolar prawdopodobnie też. Rząd amerykański przypomina zdesperowanego hazardzistę z Las Vegas, który podwaja stawkę, kiedy zagląda mu w oczy bankructwo. Głównym narzędziem używanym przez państwo amerykańskie do finansowania długu jest prasa drukarska, która pracuje w tak skutecznie utajnionych warunkach, że milczą o niej media i rynki finansowe. W tych warunkach lewitacja dolara musi być zjawiskiem tymczasowym.

Tymczasem rosyjski bank centralny skupuje złoto, a ponadto Rosjanie gromadzą je w innych miejscach, tak aby nie pojawiało się w publicznych bilansach. Ukryte zasoby złota mają też Chińczycy, którzy muszą nadrabiać zaległości w tej dziedzinie, ponieważ ich oficjalne zapasy wynoszą zaledwie 1,5 proc. światowych i w stosunku do PKB są 15 razy mniejsze niż w innych krajach. Popyt ze strony Chin z pewnością przez wiele lat będzie silnie wpływał na ceny.

Chińczycy przyjeżdżają po swoje złoto do Londynu – barbarzyńcy u bram. Ponieważ fizycznego kruszcu brakuje, grożą pozwami sądowymi, kiedy go nie dostają. Po nich przyszli Szwajcarzy, a teraz jeszcze pojawili się inspektorzy, przypuszczalnie zatrudnieni przez zagranicznych miliarderów. Sprawdzają rachunki w złocie warte setki milionów, a czasem miliardy dolarów. I zaraz się zacznie: postępowania karne, ujawnianie tajemnicy bankowej przez pracowników średniego szczebla w zamian za gwarancję bezkarności i tak dalej. Miliarderzy, którym zostały w ręku mało warte świstki papieru, dysponują odpowiednim budżetem, aby wynająć ludzi, którzy odzyskają dla nich złoto.

Dr Chris Martenson – Ekonomista, biochemik, neurotoksykolog i farmakolog. W latach 1999-2005 byl dyrektorem ds rozwoju biznesu, a następnie wiceprezydentem Pfitzera. Wykłada gościnnie Cornel University.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez johnympl dnia Pią 7:50, 12 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.johnympl.fora.pl Strona Główna -> Bankowość, Finanse, Kryzys Wszystkie czasy w strefie GMT
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin